Rafał Solarek

Twierdzisz, że działasz za wolno? Robisz za mało? Zaufaj procesowi i bądź cierpliwy!

Dzisiaj podzielę się z Tobą, jak przez ostatni rok zupełnie nieświadomie zdobyłem ogromną wiedzę o nieruchomościach.

Rozmowa, która pomogła mi dostrzec coś ważnego

Ostatnio rozmawiałem z żoną o pewnym Polaku, którego widziałem na Instagramie — mniej więcej rok temu przeprowadził się na Maderę i szybko zaczął działać na tamtejszym rynku nieruchomości. Kupuje, remontuje i sprzedaje mieszkania, a do tego nagrywa content po angielsku, by przyciągnąć klientów. Opowiedziałem o tym, ponieważ sam od lat interesuję się nieruchomościami, również tutaj, na Teneryfie, ale nie podejmuję większych działań w tym kierunku. Wtedy żona powiedziała coś, co dało mi do myślenia: Mam wrażenie, że dużo gadamy, a mało robimy. Zastanowiłem się nad tym i doszedłem do wniosku, że to nie jest prawda.

W jaką koncepcję wierzę i jak przejawia się to w moim życiu?

Jest pewna koncepcja, w którą wierzę i której doświadczam na co dzień — jeśli mamy wizję swojego życia, wiemy, do czego dążymy, co chcemy robić i wizualizujemy to lub afirmujemy, wszechświat zaczyna nam sprzyjać w realizacji tych celów. Sam wielokrotnie tego doświadczyłem. Wydaje mi się, że kiedy koncentrujemy się na danym celu, nawet długoterminowym, nasza uwaga naturalnie kieruje się na związane z nim okazje, możliwości i rozwiązania. Z perspektywy czasu widzimy, jak wiele kropek się połączyło, choć będąc w trakcie drogi, często nie potrafimy ich jeszcze dostrzec i połączyć.

Nieświadome działania, które podjąłem w obszarze nieruchomości

Jeśli chodzi o moje nieruchomości, to faktycznie był to rok, w którym nic nie zarobiłem i nie podjąłem żadnych kroków, by zacząć na nich zarabiać. Nie taki był jednak cel. W ogóle o tym nie myślałem, ponieważ miałem na głowie wiele innych rzeczy. Tak naprawdę był to mój pierwszy rok tutaj, musiałem przemyśleć i lepiej poznać siebie. Nieruchomości w tym czasie nie były w moim zasięgu. Mimo to gdzieś z tyłu głowy wciąż mam myśl, że chciałbym kiedyś zająć się tym zawodowo i czerpać z tego zyski. To właśnie dlatego na bieżąco śledziłem rynek, orientowałem się w aktualnej sytuacji oraz poznawałem możliwości biznesowe i zarobkowe. 

Możliwe, że z tego powodu zacząłem również namawiać moich rodziców, żeby zainwestowali i kupili mieszkanie na Teneryfie. Finalnie udało mi się ich przekonać, więc musieliśmy rozpocząć cały proces poszukiwania. Ponieważ oni są w Polsce, a ja tutaj, to ja przejąłem całą odpowiedzialność za znalezienie i zakup odpowiedniej nieruchomości. 

Spędziłem wiele godzin na portalach ogłoszeniowych, przeszukując oferty i ucząc się, jak najlepiej kontaktować się z agentami. Tutaj sprzedażą mieszkań zajmują się głównie agencje, do których trudno się dodzwonić. Współpracowałem z polskim agentem nieruchomości, który mi pomagał. Oglądaliśmy mieszkania, analizowaliśmy ceny i lokalizacje, rozmawialiśmy z agentami drugiej strony. Cały ten proces bardzo mnie pochłonął.

Coraz lepiej radziłem sobie z hiszpańskim, co pozwalało mi swobodniej komunikować się z ludźmi, lepiej rozumieć ich wymagania i cele. Porównywałem oferty, analizowałem rynek, a gdy w końcu znaleźliśmy odpowiednie mieszkanie, przeszedłem przez cały proces — od spraw notarialnych, przez kwestie bankowe, aż po urzędowe. 

Każdy etap przechodził przez moje ręce, więc mocno zagłębiłem się w ten rynek i na bieżąco śledziłem, co się dzieje. Dzięki temu dostrzegłem różne błędy i niedociągnięcia, które można poprawić. W niektórych miejscach byłem niezadowolony z obsługi, a w innych zauważyłem rzeczy, które da się zrobić lepiej. Zauważyłem również, że Hiszpanie nie potrafią robić zdjęć i opisów. Dostrzegłem więc wiele możliwości usprawnienia rynku — niekoniecznie poprzez sprzedaż nieruchomości, ale także poprzez wsparcie agentów. 

Kiedy mieszkanie było już załatwione i wiedziałem, jakie są podatki, jak działa cały proces oraz komu i co zlecić, żeby wszystko przebiegało płynnie, nawiązałem prywatny kontakt z hiszpańskim agentem nieruchomości. Wspólnie szukaliśmy najemców, ponieważ mieszkanie miało być wynajęte długoterminowo. Rozmawiałem z nim o wynajmie zarówno krótkoterminowym, jak i długoterminowym, dzięki czemu poznałem wszystkie zasady najmu, kwestie podatkowe i zabezpieczenia. Finalnie udało nam się znaleźć odpowiednich najemców i podpisać umowę, w której pełnię rolę przedstawiciela. Dzięki temu procesowi bardzo dobrze poznałem ten rynek, który różni się od polskiego. Obowiązują tutaj nieco inne zasady, a także panuje mniejsze zaufanie, co wiąże się z większym zabezpieczaniem umów. Zdobyłem przy tym ogromną wiedzę i doświadczenie.

Jak podświadomie kreuję nowe możliwości inwestycyjne na Teneryfie?

Oprócz poznania całego rynku, przez wiele tygodni zastanawiałem się, czy przenieść tu swoją działalność gospodarczą i czy jest to konieczne. W tym czasie nawiązałem też kontakt z Polką, która mieszka na Teneryfie i jest prawniczką doradzającą w sprawach nieruchomości – umów, doradztwa, porad. Dzięki temu mam już przynajmniej dwa polskie podmioty, co pozwala mi dostrzegać ich plusy i minusy, które mogę ewentualnie korygować, jeśli zdecyduję się w przyszłości zająć tym zawodowo. Posiadam własne doświadczenie prawnicze, więc wiem, że mógłbym zaproponować albo stworzyć pewne rozwiązania. Uczę się hiszpańskiego, a dodatkowo mam Sarę, która płynnie mówi po hiszpańsku, co umożliwia nam wspólne działanie.

Zacząłem nagrywać podcast, a materiały o Teneryfie pojawiły się naturalnie, ponieważ to część mojego życia. To dla mnie ogromne osiągnięcie i wiem, że Teneryfa budzi zainteresowanie wielu ludzi. Jeden filmik na YouTube wystrzelił do góry, zbierając mnóstwo komentarzy od osób naprawdę zdecydowanych, które myślą o przeprowadzce na Teneryfę. Zacząłem więc budować widoczność wśród potencjalnych klientów. 

Naprawdę nie myślałem w tym roku, że będę cokolwiek robił w nieruchomościach, ale podświadomie pojawił się taki pomysł — żeby zachęcić rodziców do inwestycji, a następnie działać w tym obszarze, zamiast zlecić to agentowi. Jeżeli tylko nadarzała się możliwość kontaktu z osobami związanymi z nieruchomościami, zawsze ją wykorzystywałem. Ostatecznie widzę, że osoby zainteresowane przeprowadzką na Teneryfę zaczynają mnie obserwować, co oznacza, że już posiadam zarówno doświadczenie, jak i rosnącą widoczność wśród potencjalnych klientów. 

Dlaczego nie warto pospieszać życia i nie brać na siebie zbyt wielu projektów biznesowych?

W zeszłym roku zdałem sobie sprawę, że zbyt duża liczba projektów nie jest niczym dobrym i trudno wszystko doprowadzić do końca. Staram się nie pospieszać życia — podobnie było z zamknięciem agencji czy stworzeniem kursu online. Mogłem to zrobić wcześniej, ale z różnych powodów tego nie zrobiłem i teraz staram się żyć w swoim tempie. Szczególnie teraz, gdy mamy tak wiele możliwości i mogę robić mnóstwo rzeczy, skupiam się na tym, co jest dla mnie najważniejsze, odrzucając inne projekty. To nie jest łatwe, ponieważ wszystkie wydają się ciekawe. 

Polecam książkę Esencjalista. Mniej, ale lepiej autorstwa Grega McKeowna, w której radzi, aby podejmować tylko te projekty, które oceniasz na 9 lub więcej w skali do 10. Jeśli coś otrzymuje mniej niż 8, lepiej od razu to odrzucić.

Istnieje również inna koncepcja, która sugeruje, że powinniśmy reagować na projekt albo z entuzjazmem, albo od razu go odrzucić. Jeśli projekt spełnia wszystkie kryteria – oferuje odpowiednie zarobki, sprawia przyjemność i czujemy, że warto go podjąć – idziemy za tym pomysłem. Natomiast jeśli dostrzegamy choćby jeden mankament, lepiej zrezygnować.

Unikam pośpiechu w realizacji projektów biznesowych, ponieważ zazwyczaj to nie przynosi nic dobrego. Skoro mam za co zjeść i za co żyć, nie panikuję. Wiem, że kiedyś przyjdzie na to odpowiedni moment — pewnie lepszy niż teraz. Nie do końca wiem, dlaczego ten czas będzie lepszy, ale powoli zbieram wiedzę i doświadczenie, nawet nieświadomie. Jestem przekonany, że kiedyś zobaczycie u nas content związany z nieruchomościami na Teneryfie. Może wtedy ruszymy na szersze wody, ale na razie takich planów nie mam.

Podsumowanie

Jeśli masz jakiś cel lub wizję życia, lepiej dążyć do niego krok po kroku — zdobywać informacje, interesować się tematem — bez konieczności tworzenia szczegółowego planu i obciążania się dodatkowymi zadaniami. W końcu każdy z nas jest zapracowany. Ważniejsze jest, by uwierzyć w swoją wizję, niż narzucać sobie plan, który wymaga rezygnacji z godziny snu tylko po to, by gonić nowy projekt.

Po tym, jak Sara zwróciła uwagę, że dużo mówimy, a mało działamy, przeanalizowałem ostatni rok pod kątem nieruchomości. Okazało się, że mimowolnie przyswoiłem ogromną ilość wiedzy. Zajmowało mi to wiele czasu, ale musiałem być w tym wszystkim praktycznie zaangażowany. Na koniec pojawił się podcast, który zdobył popularność. Zaczęli do nas pisać ludzie, którzy rozważają przeprowadzkę na Teneryfę. Dzięki temu zyskujemy potencjalnego klienta na zakup nieruchomości, a ja mogę w jakiś sposób włączyć się w ten proces także pod kątem zarobkowym.