Przeprowadzka za granicę z dziećmi to nie lada wyzwanie, ale głęboko wierzę, że po wysłuchaniu mojej historii i skorzystaniu z moich wskazówek będzie Ci zdecydowanie łatwiej.
Opowiem, jak w krótkim czasie przeprowadziliśmy się na stałe na Teneryfę z dwójką małych dzieci i jak od dwóch lat budujemy tu nasze życie. Mam nadzieję, że moje doświadczenia pomogą Ci sprawniej przejść przez cały proces przeprowadzki i choć trochę zminimalizują stres, który – niestety – na pewno się pojawi.
Nie traktuj przeprowadzki jako ucieczki od problemów
Na początku chciałbym zwrócić uwagę na jedną, kluczową kwestię. Uważam, że nie powinniśmy traktować przeprowadzki za granicę jako ucieczki od problemów w Polsce. Jeśli chcemy, by przeprowadzka była naprawdę dobra, skuteczna i służyła nam na dłuższą metę, musimy najpierw czuć się szczęśliwi w Polsce.
Nie chodzi o to, żeby mówić: Polska jest zła, bo władza, bo podatki, bo pogoda, a potem liczyć na to, że życie w Hiszpanii, Ameryce Południowej czy na Cyprze nagle wszystko odmieni. Moim zdaniem to nie jest dobra droga. Do takiej zmiany trzeba podejść z poukładaną głową, żeby ta przeprowadzka nam nie zaszkodziła.
Mimo że bardzo chcieliśmy przeprowadzić się na Teneryfę, sama przeprowadzka wiązała się ze stresem i wyzwaniami, z którymi momentami trudno było nam sobie poradzić. Było sporo bieganiny, mnóstwo pytań i wątpliwości. Gdybyśmy w tym samym czasie mieli dodatkowo poczucie, że coś w naszym życiu nie gra – w związku, w relacji z dziećmi czy w pracy – to sama zmiana kraju czy klimatu na pewno nie wystarczyłaby, by uczynić nas szczęśliwymi.
Zauważam czasem pewne podejście: Gdybym tylko mieszkał na Teneryfie, moje życie byłoby cudowne. A tak, muszę gnić w Polsce. To niestety tak nie działa. My naprawdę żyliśmy dobrze w Polsce, lubiliśmy nasze życie – ale zakochaliśmy się w Teneryfie i uznaliśmy, że tutaj będzie nam się żyło jeszcze lepiej. To nie było tak, że uciekliśmy z Polski i nagle staliśmy się szczęśliwi na Teneryfie. Dlatego zachęcam, żebyś przemyślał tę kwestię jeszcze zanim zaczniesz planować przeprowadzkę.
Poznaj kraj przed decyzją o przeprowadzce
Jeśli masz już konkretny powód do przeprowadzki albo po prostu jakieś miejsce wyjątkowo Cię urzekło – bardzo Cię zachęcam, żeby najpierw je przetestować. Nie polecam wyjazdu „w ciemno”, na zasadzie: Byliśmy tam kiedyś na wakacjach przez pięć dni albo W sumie nigdy tam nie byliśmy, ale słyszeliśmy, że jest fajnie, więc jedziemy. Zdecydowanie nie.
W naszym przypadku było tak, że spędziliśmy na Teneryfie trzy miesiące podczas workation. Mieliśmy wtedy jeszcze jedno dziecko, wynajęliśmy kilka mieszkań przez Airbnb, żeby pomieszkać w różnych częściach wyspy. To nie była podróż, która miała na celu znalezienie miejsca do życia, jednak zawsze bardzo nas ciągnęło do świata. Chcieliśmy w ciągu tych trzech miesięcy odpocząć, pozwiedzać i popracować zdalnie. Jednak Teneryfa całkowicie nas pochłonęła. Zakochaliśmy się w niej i pod koniec pobytu już wiedzieliśmy, że chcemy tam zamieszkać na stałe. W tym czasie dowiedzieliśmy się, jacy są ludzie, jak wygląda komunikacja. Okazało się, że sam angielski to za mało – musielibyśmy zacząć uczyć się hiszpańskiego.
Dzięki temu wiedzieliśmy też, że w tamtym momencie nie było nas jeszcze stać na życie na Teneryfie. Po powrocie do Polski skupiliśmy się na konkretnych działaniach: zaczęliśmy naukę hiszpańskiego, zwiększyliśmy przychody, zadbaliśmy o ich stabilność i niezależność od lokalizacji. W tym czasie podjęliśmy też decyzję o sprzedaży mieszkania w Polsce – byliśmy już pewni, że chcemy wyjechać na stałe.
Od pierwszego wyjazdu na workation do przeprowadzki minęło około dwóch lat. W międzyczasie urodziło się nasze drugie dziecko, więc również zdecydowaliśmy się nie przenosić w trakcie ciąży, tylko poczekać na odpowiedni moment. Ten czas był dla nas bardzo ważny – utwierdziliśmy się w swojej decyzji i wprowadzaliśmy zmiany, które miały nam tę przeprowadzkę ułatwić.
Mieliśmy pewność, że Teneryfa jest dla nas. Byliśmy tam, widzieliśmy, jak to wszystko wygląda, przekonaliśmy się, że można tam żyć. Dlatego, zanim podejmiesz decyzję o przeprowadzce na stałe, przetestuj dane miejsce. Miesiąc to, moim zdaniem, absolutne minimum, by poznać realia życia, zorientować się w kosztach, kulturze. Dopiero wtedy możesz świadomie podjąć decyzję. Bo musisz pamiętać: przeprowadzka na stałe to ogromna zmiana – nie tylko w Twoim życiu, ale też w życiu Twojej rodziny i dzieci.
Zadbaj o finanse przed przeprowadzką
To jest moim zdaniem najważniejszy punkt, jeżeli chodzi o przeprowadzkę – trzeba zadbać o pieniądze. My pracujemy zdalnie, mamy własne firmy, siedzimy w marketingu. Mieliśmy agencję marketingową, Sara prowadzi konsultacje, szkolenia, sprzedaje produkty cyfrowe. Już od dawna zarabialiśmy całkowicie z domu, więc dla nas to nie była żadna przeszkoda. Mamy teraz dość dużą możliwość pracy zdalnej dla różnych firm z całego świata, możemy prowadzić własny biznes zdalnie albo znaleźć miejsce, gdzie jest szansa na pracę stacjonarną.
Moim zdaniem to jest jedyny czynnik, o który naprawdę trzeba zadbać. Wszystkie inne rzeczy wyjdą w praniu. Pojawią się kwestie podatkowe, administracyjne, mieszkaniowe, związane z dokumentami, tłumaczeniami i tak dalej – ale ja zachęcam, żeby się tym nie przejmować. Jedną rzeczą, którą naprawdę warto ogarnąć już na etapie planowania przeprowadzki, jest właśnie kwestia pieniędzy – żeby mieć za co żyć na początku i mieć pomysł na to, jak zarabiać w nowym miejscu. Najlepiej zdalnie.
Dlaczego tak mówię? Kiedy już się przeprowadziliśmy, zaczęły się sprawy administracyjne, kwestie pozwoleń. Największy problem mieliśmy z przeniesieniem działalności gospodarczej – do tej pory nie wszystko jest jeszcze w pełni uporządkowane. Pamiętam, że kontaktowałem się z wieloma prawnikami, ale nikt nie potrafił mi pomóc, nie wiedzieli, jak dokładnie wygląda sytuacja na Teneryfie.
Finalnie dostałem kilka ofert, ale były bardzo drogie – chodziło o przygotowanie opinii prawnych, co i jak możemy robić, prowadząc nasz biznes zdalnie. Czułem się tym wszystkim bardzo przytłoczony. Rozmawiałem z ludźmi, ale nikt nie dawał mi konkretnych odpowiedzi. Nie wiedziałem, czy wszystko jest w porządku, czy nie będzie później jakichś konsekwencji prawnych. Pamiętam, że powiedziałem wtedy do Sary: Gdybym wiedział, ile rzeczy trzeba będzie ogarnąć przy tej przeprowadzce, to nie wiem, czy tak chętnie bym się na nią zdecydował. Z perspektywy czasu widzę, że krok po kroku to wszystko da się załatwić, ale wtedy miałem gorszy moment – naprawdę dużo rzeczy było na mojej głowie.
Wtedy zrozumiałem też coś ważnego: nie warto przejmować się wszystkim od razu. Jeżeli jesteś jeszcze w Polsce i myślisz o przeprowadzce na Teneryfę, to wiadomo – jako rodzic myślisz o szkole, ubezpieczeniu, zdrowiu, podatkach, administracji. Szczególnie jeśli prowadzisz własny biznes i chcesz go przenieść za granicę, to tego robi się naprawdę dużo. Ale te wszystkie rzeczy są do ogarnięcia. Teneryfa to nadal Unia Europejska, więc nie było tak źle. Jednak domyślam się, że w innych krajach, np. w Azji czy Ameryce Południowej, gdzie nie ma już unijnych przepisów, może być dużo trudniej. Tam administracja działa inaczej, trudniej coś znaleźć w internecie, więc poziom trudności może być wyższy.
My zrobiliśmy tak, że po decyzji o przeprowadzce wróciliśmy tu jeszcze na 2-3 miesiące i wynajęliśmy mieszkanie na Airbnb. Na miejscu szukaliśmy lokum na dłużej. Okazało się, że dla obcokrajowców wynajęcie mieszkania na stałe na Teneryfie jest bardzo trudne. Zajęło nam to aż trzy miesiące, zanim ktoś zgodził się nam wynająć mieszkanie. Musieliśmy zapłacić z góry za pół roku, żeby w ogóle mieć gdzie mieszkać.
Podsumowując – nie myśl za dużo. Jeśli naprawdę czujesz potrzebę i chęć przeprowadzki, zadbaj o pieniądze na pierwsze kilka miesięcy, znajdź sposób na zarabianie zdalnie albo szansę na pracę na miejscu – i możesz zacząć się pakować. Reszta ogarnie się w trakcie.
Zmiana miejsca zamieszkania a adaptacja dzieci
W momencie przeprowadzki nasze dzieci miały mniej niż 5 lat. Ja traktuję takie dzieci jako naprawdę małe, czyli takie, które nie wymagają specjalnego przygotowania do zmiany miejsca zamieszkania. Nasz synek miał wtedy 3 lata. Od razu po przyjeździe poszedł do hiszpańskiej szkoły i już po mniej więcej roku ogarniał język. Na początku było mu trudno pod względem językowym, ale to też jest taki wiek, że szkoła to głównie zabawa. Chodził tam z chęcią i naprawdę mu się podobało.
Teraz jest w połowie drugiego roku szkolnego tutaj i po hiszpańsku wymiata. Ja też się uczę hiszpańskiego – nawet trochę dłużej – ale w mniejszym wymiarze godzin. Przyznam, że nie umiem mówić tak dobrze, jak on. Julek świetnie odmienia czasowniki, używa czasów, różnych konstrukcji gramatycznych, mówi płynnie i szybko. Jestem pewny, że już teraz jest niemal dwujęzyczny. Za parę lat będzie mówił perfekcyjnie po polsku i po hiszpańsku.
Córeczka była mniejsza, kiedy się przeprowadziliśmy. Teraz chodzi do żłobka jako dwulatka i też powoli zaczyna mówić po hiszpańsku. Z tak małymi dziećmi nie ma większego problemu. One świetnie się adaptują – językowo, kulturowo i ogólnie w nowym otoczeniu.
Inaczej wygląda sprawa ze starszymi dziećmi. Tutaj trzeba już z nimi porozmawiać, upewnić się, czy one w ogóle chcą się przeprowadzić. Należy je przygotować, wytłumaczyć, z czym to się wiąże. Co ważne, uważam, że trzeba również wcześniej zacząć naukę języka, jeśli kraj docelowy mówi innym językiem niż np. angielski.
Słyszałem tutaj o przypadkach rodzin, które przeprowadziły się z 10- czy 12-letnimi dziećmi, nieznającymi hiszpańskiego. Poszli do hiszpańskiej szkoły i było im bardzo ciężko. To już są wyższe klasy, gdzie trzeba ogarniać sporo materiału. Oczywiście po jakimś czasie dzieci nauczyły się języka, ale ta przeprawa była trudna.
Jest też opcja nauki zdalnej – szkoły w chmurze. Takie dzieci mogą uczyć się z każdego miejsca na świecie. U nas ten temat też się przewinął, ale ostatecznie z tego zrezygnowaliśmy. Nie chcieliśmy, żeby dzieci siedziały cały dzień w domu, a my jeszcze byśmy wcielali się w rolę nauczycieli. Dla nas lepszą opcją było, żeby dzieci szły na kilka godzin dziennie do szkoły. Nie zapisujemy je na dodatkowe zajęcia do 18:00. Chodzą od 9:00 do maksymalnie 13:00, a potem spędzamy czas razem. I to nam pasuje.
Wiem, że wielu Polaków, którzy mieszkają na Teneryfie, Maderze czy innych cieplejszych miejscach, faktycznie korzysta ze szkół online. Dla nas jednak ważne jest, żeby dzieci się socjalizowały, miały kontakt z rówieśnikami. Patrząc na to, jak Julek – teraz już sześcioletni – po dwóch latach w hiszpańskiej szkole mówi płynnie po hiszpańsku, to dla mnie to ogromny plus, że właśnie poszliśmy tą drogą.
Co warto wiedzieć przy wynajmie mieszkania na Teneryfie?
Kolejna sprawa to mieszkanie. Wiadomo – wszędzie, gdzie tylko chcemy się przeprowadzić, bardzo łatwo jest znaleźć coś na kilka tygodni przez serwisy typu Airbnb czy Booking. Ta oferta krótkoterminowego wynajmu działa praktycznie wszędzie.
Schody zaczynają się dopiero przy wynajmie długoterminowym – tutaj już trzeba trochę kombinować. Pewnie wszystko zależy od kraju. W naszym przypadku proces wynajmu wygląda tak, że osoba, która chce wynająć mieszkanie, musi mieć umowę o pracę w Hiszpanii, poręczyciela albo inne zabezpieczenie. Chodzi o to, żeby właściciel miał pewność, że czynsz będzie regularnie opłacany.
My dzwoniliśmy po różnych ogłoszeniach, ale dużym utrudnieniem było to, że większość ofert wystawiają agencje, a nie prywatne osoby. Ludzie wolą oddać to w ręce agencji, które zajmują się wszystkim za nich. Dzwoniliśmy, zostawialiśmy dane, a oni mieli oddzwonić i w wielu przypadkach nie robili tego. Jak tylko mówiliśmy, że jesteśmy Polakami, obcokrajowcami, bez umowy o pracę – nikt nawet nie chciał z nami rozmawiać i pokazywać mieszkań. To był zdecydowanie najtrudniejszy moment.
Finalnie trafiliśmy na mieszkanie, które ktoś wystawił prywatnie. Prawniczka z Wysp Kanaryjskich miała dwa mieszkania, jedno chciała wynająć. Porozmawialiśmy z nią, zaufała nam i powiedziała, że jedynym warunkiem jest opłacenie pół roku z góry, a potem już miesięcznie. To był dla niej sposób zabezpieczenia. Wynajmujemy od niej do dziś, choć powoli myślimy już o zakupie czegoś na stałe.
Myśleliśmy, że będzie dużo łatwiej – że po prostu wynajmiemy coś na miejscu zdalnie, a potem tylko się wprowadzimy. Okazało się, że musieliśmy przedłużać pobyt w mieszkaniach krótkoterminowych, szukać dalej, kombinować. I dopiero po kilku miesiącach się udało. Dlatego zachęcam Cię do tego, aby przyjechać najpierw na krótki termin, ogarnąć cokolwiek, żeby mieć gdzie mieszkać i dopiero wtedy zacząć szukać czegoś na dłużej.
Oczywiście jest też opcja kupna mieszkania. W Hiszpanii to jest dość prosty proces – obcokrajowiec nie ma tutaj większych ograniczeń. Trzeba tylko wyrobić sobie numer identyfikacyjny, który dostaje się na policji i potem można kupować mieszkanie.
Jak wygląda zapis dziecka do szkoły w Hiszpanii?
Jeśli chodzi o szkoły, my akurat przyjechaliśmy pod koniec sierpnia, a we wrześniu zaczęliśmy szukać szkoły dla naszego synka. Okazało się, że bardzo blisko nas jest publiczna szkoła. Złożyliśmy papiery i syn dołączył do niej już w trakcie roku szkolnego. To był dopiero początek września, więc wszystko poszło sprawnie i bez żadnych problemów.
Co ciekawe, teraz zapisujemy córkę do tej samej szkoły i ten cały proces rekrutacyjny zaczyna się dużo wcześniej – już w marcu, kwietniu, i dotyczy dopiero kolejnego roku szkolnego. Mimo to warto wiedzieć, że dołączenie dziecka w trakcie roku również jest możliwe. Nie trzeba mieć wszystkiego zaplanowanego z wyprzedzeniem, nie trzeba w kwietniu koniecznie składać papierów. Oczywiście nam się trochę poszczęściło, bo akurat było wolne miejsce w tej szkole. Jednak dookoła jest kilka innych placówek i na pewno gdzieś udałoby się znaleźć miejsce. W ostateczności są też szkoły prywatne.
Dlatego zachęcam, żeby zrobić ten pierwszy krok – przyjechać, a szkołę ogarniać już na miejscu. Tak jest łatwiej. Gdybyśmy próbowali to wszystko załatwiać jeszcze z Polski, to byłoby to bardzo utrudnione. A tutaj poszliśmy do szkoły, dowiedzieliśmy się, jak to wygląda, dostaliśmy formularz i ktoś nam pomógł wyrobić specjalne konto dla dziecka, żeby mogło zostać zarejestrowane w hiszpańskim systemie edukacji. To naprawdę było dużo prostsze niż siedzenie w Polsce przed komputerem i zastanawianie się, jak to będzie, do której szkoły i w jaki sposób go zapiszemy.
Podstawowe formalności na Teneryfie po przeprowadzce
Kolejnym zagadnieniem są kwestie podatkowo-prawne, które na początku mogą przyprawiać o ból głowy, jednak nie warto się nimi martwić od razu, ponieważ wiele spraw można załatwić później, nawet zdalnie.
Po przeprowadzce za granicę, gdy już mamy ustabilizowaną sytuację, np. wynajęte mieszkanie i dzieci w szkole, zaczynamy zastanawiać się, co z działalnością gospodarczą – czy przenieść ją do nowego kraju, czy pozostawić w Polsce. Jeśli chodzi o rozliczenia podatkowe, zasada jest taka, że po spędzeniu ponad pół roku w danym kraju – gdzie centrum życia, praca i dzieci znajdują się w tym kraju – stajemy się rezydentami podatkowymi tego kraju i to tam należy płacić podatki. Zwykle nie trzeba tego zgłaszać, zmiana statusu następuje automatycznie, choć ja dopełniłem formalności, składając zaświadczenie w ZUS-ie oraz Urzędzie Skarbowym w Polsce, informując o wyprowadzce.
Dodatkowo należy pamiętać o sprawach administracyjnych, takich jak wyrobienie numerów identyfikacyjnych. W Hiszpanii, na Teneryfie, musieliśmy uzyskać numer NIE – ogólny numer identyfikacyjny dla obcokrajowców.
Kolejnym krokiem było uzyskanie meldunku – po podpisaniu umowy najmu długoterminowego, udaliśmy się do Urzędu Miasta, by się zameldować. Z zameldowaniem i numerem NIE mogliśmy zapisać dziecka do szkoły, jednak wymagane było także posiadanie karty EKUZ, czyli ubezpieczenia zdrowotnego w Unii Europejskiej. Dodatkowo wykupiliśmy prywatne ubezpieczenie zdrowotne, które pozwoliło nam uzyskać dodatkową kartę, wymaganą po trzech miesiącach pobytu na Teneryfie.
Kroki te były łatwe do załatwienia, rozłożone w czasie, bez potrzeby załatwiania wszystkiego na raz. Na początku wydawało się to trudne, ale z perspektywy czasu był to proces całkiem prosty. Formalności, jak wypełnianie formularzy, zebranie dokumentów i wizyta na policji, przebiegły sprawnie, a często nie było potrzeby mówienia po hiszpańsku.
Robiliśmy wszystko krok po kroku, co pozwoliło, by wszystko się ładnie poukładało. Chociaż proces ten zajął trochę czasu i wiązał się z pewnym stresem, to z perspektywy czasu uważam, że był to o wiele lepszy sposób niż próba załatwienia wszystkiego na raz. Szczególnie że siedząc przed komputerem w Polsce, trudno było wszystko zweryfikować.
Mimo idealnych przygotowań okazało się, że dokumenty czy informacje, które znaleźliśmy w internecie, były już nieaktualne. Na przykład, by załatwić sprawy w urzędzie, trzeba było wcześniej umówić spotkanie online lub telefonicznie, co różni się od polskiego systemu, gdzie można po prostu wejść do urzędu. Z perspektywy czasu, rozłożenie tych formalności na etapy okazało się dużo prostsze i mniej stresujące. W Unii Europejskiej formalności nie muszą być załatwione natychmiast, ale ważne, by podejść do tego spokojnie.
Kontakt z rodziną po zmianie miejsca zamieszkania
Teraz przejdę do ostatniego punktu, który jest pewnym minusem, jeśli chodzi o wyprowadzkę. Trzeba się przygotować na to, że kontakt z najbliższą rodziną będzie dużo mniejszy. My oczywiście byliśmy tego świadomi, ale chyba nie w takiej skali, jak to wygląda w rzeczywistości.
U nas sytuacja nie jest najgorsza, ponieważ rodzina regularnie nas odwiedza, często na kilka miesięcy, bo są na emeryturze albo pracują zdalnie. Ten kontakt jest, ale zdarzają się okresy, że przez kilka miesięcy nie mamy nikogo. Czasami nasz starszy synek, który ma 6 lat, mówi, że chciałby wrócić do Polski i spędzić czas z babcią, co jest dla nas trudne. Trzeba to zaakceptować.
My zdecydowaliśmy się na tę przeprowadzkę, biorąc pod uwagę wszystkie plusy, ale też ten jeden minus. Innych minusów nie udało mi się znaleźć, jeśli chodzi o wyprowadzkę. Ważne jest, żeby być tego świadomym i rozmawiać o tym z dziećmi, żeby miały świadomość, że teraz zobaczą babcię raz na pół roku. My zawsze co roku jeździmy na wakacje do Polski na dwa miesiące, spędzamy czas z najbliższą rodziną, dziadkami, ciociami.
Na co dzień osobiście nie odczuwam tego aż tak bardzo, ale moi bliscy byli świadomi, że kiedyś się wyprowadzę z Polski. Chciałbym częściej spotykać niektóre osoby z rodziny, ale wiem, że to nie jest możliwe. Dlatego cieszę się, gdy uda nam się spotkać i doceniam te chwile. Zaakceptowałem fakt, że nasze życie wygląda teraz w ten sposób. Mamy nasz świat na Teneryfie i musimy w nim funkcjonować. Choć to pewien minus, przeprowadzka wyszła nam na dobre i nie planujemy wracać do Polski.
Zapowiedź projektu
Planujemy niedługo ruszyć z projektem o nazwie Mobilna Rodzina, który będzie zrzeszał rodziny, które chcą się przeprowadzić lub już się przeprowadziły z Polski za granicę. Chciałbym zebrać historie i przydatne wskazówki od takich osób. My będziemy odpowiadać za część związaną z Teneryfą – podzielimy się informacjami, co po kolei trzeba zrobić na miejscu. Chciałbym jednak zebrać też ludzi z innych zakątków świata, którzy już się przeprowadzili lub planują to zrobić. Oczywiście zachęcam również tych, którzy chcą przeprowadzić się na Teneryfę, aby dołączyli, bo chcę, żeby ta społeczność była tworzona przez wszystkich.
Projekt już wkrótce ruszy, więc jeżeli chcesz być na bieżąco, możesz mnie zaobserwować na Instagramie, gdzie będę o tym informować. Z pewnością Mobilna Rodzina niedługo wystartuje!