Rafał Solarek

Cierpliwość w biznesie i w życiu – jak trochę zwolnić?

Dzisiaj porozmawiamy o tym, czy warto być cierpliwym zarówno w życiu jak i biznesie, gdzie często trzeba działać szybko i osiągać wyniki. Opowiem o tym, jak kształtuje się cierpliwość oraz czy warto ją pielęgnować, czy może lepiej skupić się na jak najszybszym działaniu.

O pośpiechu i braku cierpliwości: jak wyglądało moje życie w ostatnich miesiącach

Zacznę od tego, że sam nie jestem osobą cierpliwą. Co więcej, uświadomiłem sobie to dopiero niedawno, gdy poświęciłem trochę czasu na refleksję nad sobą. Mimo że jestem poukładany oraz lubię mieć oddzieloną pracę od życia domowego i rodzinnego, okazało się, że żyję w ciągłym pośpiechu. Przede wszystkim robię wiele rzeczy jednocześnie, co pewnie już wiesz z mojego podcastu. Jestem w trakcie przebranżawiania się, zamykam agencję marketingową, którą prowadziłem przez 6 lat i która była moim głównym źródłem dochodu – stanowiła około 90% moich zarobków. Mimo że jestem na początku tej drogi, od razu wmówiłem sobie, że już od pierwszego miesiąca po zamknięciu agencji muszę zarabiać przynajmniej tyle samo, ile zarabiałem wcześniej. Ostatecznie wyznaczyłem sobie cel, że chcę zarabiać więcej niż w agencji. To oznaczało, że nałożyłem na siebie dość duży nacisk – chciałem się przebranżowić i od razu zwiększyć swoje zarobki. Jak być może wiesz, jest to dość trudny proces. 

Do tego dochodzi jeszcze fakt, że na Teneryfie uczę się hiszpańskiego. Ostatnio poświęciłem temu znacznie więcej czasu i zapisałem się na zajęcia z nauczycielką Kanaryjką. Wymaga to ode mnie jeszcze większego zaangażowania i czasu, a także generuje stres, ponieważ to już nie są rozmowy online, tylko spotkania na żywo. Może to prowadzić do obniżenia siły, woli, energii oraz motywacji. Człowiek się wyczerpuje, gdy robi tyle rzeczy naraz w ciągu dnia. Dodatkowo, po długiej przerwie w sporcie, zapisałem się na treningi Mujendo, czyli sztuk walki. Nie dość, że same treningi zabierają mi czas i energię, to jeszcze odbywają się po hiszpańsku. To wszystko bardzo mnie stresuje – życie w nowym kraju, gdzie nie rozumiem języka, a jednocześnie chcę się zasymilować z ludźmi. Są Polacy, którzy przeprowadzają się na Teneryfę i w ogóle nie uczą się hiszpańskiego, ale mnie to by przeszkadzało. Chcę rozmawiać, być częścią lokalnej społeczności i umieć język. Mam taką nadmierną ambicję i zaczęło mnie to ostatnio męczyć. Z jednej strony chcę osiągnąć cele, ale z drugiej – nie mogę robić tego tak szybko. To wysysa energię, gdy ciągle myślę o przebranżowieniu, zwiększaniu zarobków, nauce hiszpańskiego, treningach i rozmowach po hiszpańsku. Mamy również małe dzieci, które czasem chorują, co wiąże się z dodatkowymi wyzwaniami. Wszystko to sprawia, że w życiu dzieje się naprawdę dużo. Zacząłem na to zwracać uwagę i zastanawiałem się, czy na pewno wszystko powinno wyglądać w ten sposób, czy może dzieje się zbyt wiele. 

Jak znalazłem się w trudnej sytuacji ze względu na swoje cele?

Po pierwsze, obecnie biznesowo poświęcam bardzo dużo czasu na działania u mojego przyjaciela z liceum Huberta Pleskota, który prowadzi firmę Two Continents. To są wycieczki do Dubaju, które reklamuję w Google Ads. Kampanie są dość szeroko zakrojone, więc poświęcam dużo czasu na ich optymalizację, przy okazji sporo się ucząc. Mam teraz osobę, która pomaga mi w tych kampaniach, ponieważ jest ich tak dużo i wymagają sporego zaangażowania. 

Po drugie, agencja funkcjonuje jeszcze przez tydzień, więc mam kilka zleceń do dokończenia i spraw do załatwienia z klientami oraz zespołem, co również zabiera mi czas i angażuje moją uwagę. Do tego dochodzi zastanawianie się co dalej z agencją. Pomyślałem, że będę rozwijał SEO i robił serwis dla prawników, więc już szukam copywritera, zlecam kolejne artykuły i planuję zmiany na stronie. Pracuję również nad moją marką osobistą, czyli to, co teraz robię za pomocą podcastu. Zacząłem robić rolki, znalazłem dwóch podwykonawców, którzy mi je przygotowują. Dodałem także możliwość umówienia konsultacji ze mną na Instagramie, co będzie pochłaniało kolejny czas. 

Następna sprawa, w którą się wpakowałem — trochę niepotrzebnie — to przedsprzedaż kursu o marce osobistej dla prawników. W swoim cotygodniowym newsletterze dla prawników napisałem, że robimy przedsprzedaż kursu – jeśli 30 osób dołączy do grudnia 2024, to na początku 2025 roku ruszymy z kursem. Nie robiliśmy tego jeszcze, dlatego chcę zobaczyć, jakie jest zainteresowanie. To coś, czego nie powinienem robić, ponieważ nie mam na to czasu. Niekiedy pracuję po nocach, a także otrzymuję pomoc od mojej żony. To było zobowiązanie, które na siebie wziąłem, ponieważ wmówiłem sobie, że szybko przerzucę się z agencji na sprzedaż produktów cyfrowych dla prawników i od przyszłego miesiąca wszystko ma już działać. To będzie trudny okres, szczególnie że nie uwzględniłem faktu, iż nasze dzieci będą wtedy w domu, ponieważ na Teneryfie w czasie Mikołajek przedszkola mają kilka dni przerwy. Będzie ciężko, zwłaszcza że moja żona wyjeżdża do Polski na te dni, więc nie wiem, jak sobie z tym poradzę. Trochę żałuję, że wziąłem na siebie tyle obowiązków i robię wszystko, co w mojej mocy, żeby sprzedać kurs. Wiem, że jest na niego ogromne zapotrzebowanie i czuję, że to naprawdę coś wartościowego, jednak zdaję sobie sprawę, że wziąłem na siebie za dużo. 

Wysoka ambicja a cierpliwość

Zacząłem zastanawiać się, czy potrafię rozłożyć pewne rzeczy na dłuższy okres i osiągać je krok po kroku, czy może mam trochę chorobliwą ambicję, która każe mi robić wszystko naraz, co w moim przypadku nie wychodzi dobrze. Są ludzie, dla których biznes jest najważniejszy, pracują po 10-15 godzin dziennie i twierdzą, że to lubią. Jestem zupełnie innym człowiekiem, ponieważ cenię sobie rozgraniczenie pracy od czasu spędzanego z dziećmi. Nie potrafię pisać posta w kolejce na poczcie czy jadąc tramwajem, ponieważ wtedy moja uwaga jest gdzie indziej. Kiedy kończę pracę po 4 godzinach, to naprawdę ją kończę. Jeśli mam dodatkową sesję, poświęcam na nią na przykład 2 godziny samotnie w biurze lub przy biurku. Jak coś robię, to chcę być na tym całkowicie skoncentrowany. Nakładanie na siebie większej liczby obowiązków, niż mam godzin do dyspozycji sprawia, że się stresuję i pracuje mniej efektywnie. 

Czasem z podziwem patrzę na osoby, które pracują bardzo długo albo mają 15 minut wolnego i potrafią w tym czasie coś stworzyć. Ja tak nie umiem i czuję, że to nie jest w moim stylu. Ostatnio przysłuchiwałem się rozmowie dwóch prawniczek. Jedna z nich powiedziała, że uwielbia pracę, jest pracoholiczką i chociaż wie, że tak nie powinno być, pracuje po 12-15 godzin dziennie. Dodatkowo ma 3-letnie dziecko, więc każdy zastanawia się, jak znajduje na to wszystko czas. Nie popieram oceniania innych – każdy ma swoje życie. Nie będę przekonywał nikogo, że 4 godziny pracy dziennie to idealny model. Jednak wyobrażając sobie siebie pracującego więcej i osiągającego więcej, trudno mi uwierzyć, że po 20 latach pracy przez 12-15 godzin dziennie można pomyśleć: Kurczę, ale fajne były te 20 lat. Pracowałem po 15 godzin, bo uwielbiałem pracę. Praca zabiera nam inne aspekty życia. Nie jestem zwolennikiem wyścigu szczurów, choć sam trochę dałem się w niego wciągnąć. Szczególnie że nie jesteśmy w sytuacji, w której po zamknięciu agencji muszę od razu zacząć zarabiać, żeby pokryć opłaty i rachunki. Mamy poduszkę finansową oraz działające linie biznesowe, zarówno większe jak i mniejsze. To nie jest tak, że musiałem zrobić tę przedsprzedaż. Coś mi z tyłu głowy powiedziało: Musisz pokazać, że umiesz zarabiać nawet po zamknięciu agencji. Pewnie wynika to z tego, że zamykając agencję, wahałem się nad tym rok. Mimo wspomnianego zabezpieczenia bałem się, że utracę zarobek. Chociaż inne zlecenia już w tym miesiącu przyniosą mi tyle, co agencja, a nawet więcej, dodałem jeszcze kurs online i przedsprzedaż. Okazało się, że to za dużo. Wiem, że muszę trochę wycofać, szczególnie biorąc pod uwagę wszystko, czym zajmuję się w życiu. 

Do tych spostrzeżeń zainspirowała mnie rozmowa z moją nauczycielką języka hiszpańskiego. Na zajęciach prowadzimy tak zwany small talk o wszystkim i o niczym. Kiedy dowiedziała się, że mam 30 lat, dwójkę dzieci, od sześciu lat prowadzę firmę i przeprowadziłem się na Teneryfę, zapytała mnie, czemu tak pędzę w życiu. Później rozmowa potoczyła się dalej i okazało się, że Hiszpanie, mając około 30 lub 35 lat, dopiero decydują się na pierwsze dziecko, wyprowadzają się od rodziców, zaczynają myśleć o zakładaniu biznesów i tym podobne. A ja, w wieku 30 lat, już osiągnąłem tak wiele, a nadal nie potrafię zwolnić. Ciągle stawiam sobie nowe wyzwania. Teraz myślę, że to była trochę głupota, gdy chciałem zwiększyć zarobki o 100% w ciągu dwóch miesięcy, jeszcze przy zmianie branży. Staram się teraz kultywować cierpliwość i bardziej zastanawiać się nad moimi dalszymi planami, żeby nie działać na zasadzie „jakoś to będzie”. Bardzo źle się czuję w tej sytuacji, robiąc przedsprzedaż. Wiem, że robię to na szybko, po godzinach, żeby zdążyć, ponieważ obiecałem, że przedsprzedaż będzie trwała do 10 grudnia. Na przyszłość staram się wyciągnąć z tego wnioski, aby się to nie powtórzyło.

Refleksja o teraźniejszości

Często zastanawiałem się, po co tak pędzę. Zauważyłem, że każdą wolną chwilę zawodową bardzo optymalizuję, starając się wszystko zaplanować. Kiedy jestem z dziećmi, mam czas na zabawę, ale jednocześnie myślę, że może przy okazji zrobimy pranie, obiad, a może posprzątamy. Mam za dużo obowiązków w głowie, co sprawia, że często skupiam się na przyszłości, zamiast w pełni zanurzyć się w teraźniejszości. Bardzo polecam książkę, którą ostatnio przeczytałem – Potęga Teraźniejszości autorstwa Eckharta Tolle’a. Mimo że ma aspekty duchowe, byłem zaskoczony, jak bardzo ta książka do mnie trafiła. Niemniej jednak jest ona bardzo wartościowa i ukazuje, jak ważne jest osadzenie się w teraźniejszości. Pokazuje, jak nie dać się wciągnąć w nieustanne myślenie o przeszłości lub przyszłości i dlaczego to jest tak istotne. Moim zdaniem, to naprawdę kluczowe, aby mieć cierpliwość zarówno w życiu, jak i w pracy oraz skupiać się na tym co jest tu i teraz. Oczywiście warto mieć cele, ale powinny one być realistyczne, a nie aż tak wymagające, by zapominać o teraźniejszości. Często myślimy, że jeśli zrobimy coś w określony sposób i w krótkim czasie, w końcu osiągniemy wolność, wysokie zarobki czy inne upragnione cele. Ja staram się bardziej koncentrować na tym, co dzieje się tu i teraz.

Co robię, żeby zbudzić cierpliwość? 

Po pierwsze, planuję projekty z wyprzedzeniem. Nie będę działał na zasadzie „jakoś to będzie”, tylko ustalę konkretny plan, na przykład: od stycznia do marca skupię się wyłącznie na kursie online dla prawników i nie będę angażował się w żadne dodatkowe projekty. To jest ćwiczenie asertywności w biznesie, która już dość mi dobrze wychodzi, czyli odmawianie nowym projektom i pomysłom. Tworzę również listę pomysłów, zapisuję ją i dopiero później osadzam w czasie. Staram się nie skupiać na efektach, tylko przykładowo poświęcam trzy miesiące na dany projekt i zobaczymy, co z tego wyniknie. Zamiast ustalać konkretne cele kwotowe, wolę koncentrować się na pracy oraz dostarczaniu wartości, a nie na ilości sprzedaży. 

Po drugie, staram się wdrażać wszystkie nawyki krok po kroku, a nie docelowo. Oznacza to, że docelowo chciałbym ćwiczyć dwa lub trzy razy w tygodniu, ale zdaję sobie sprawę, że teraz byłoby to dla mnie za dużo, zwłaszcza po długiej przerwie w sporcie spowodowanej kontuzją. Obecnie zapisałem się na sztuki walki raz w tygodniu. Trener mi mówił, że zazwyczaj ludzie zapisują się na dwa razy w tygodniu, żeby to miało sens, jednak ja wiem, że na początek raz w tygodniu będzie dla mnie odpowiednie. To pozwoli mi stopniowo wprowadzić ten nawyk. Tak samo miałem z piciem wody. Teraz regularnie piję trzy litry wody dziennie i mam to monitorowane. Zaczynałem od litra, później dwa, a następnie trzy. Ważne jest, aby podchodzić do tego krok po kroku, a nie rzucać się od razu na duży cel, ponieważ to wprowadza presję i brak cierpliwości. Co więcej, medytuję codziennie i bardzo tego pilnuję. Oczywiście czasem zdarza się przerwa, ale już od około pół roku medytuję każdego dnia przez 10-15 minut, co pomaga mi uporządkować myśli oraz mnie uspokaja, więc zdecydowanie polecam.

Kolejną rzeczą jest comiesięczne podsumowanie tego, co robię życiowo i biznesowo. Staram się raz w miesiącu mieć taki dzień, szczególnie w sobotę lub niedzielę, żeby usiąść z zeszytem i pomyśleć o swoim życiu. 

Na koniec chciałbym ponownie podkreślić, jak ważne jest skupianie się na teraźniejszości, a nie ciągłe dążenie do przyszłości. Sam zauważam, że nigdy nie miałem problemu z przeszłością – nie obciążają mnie trudne doświadczenia z dzieciństwa. Miałem jedynie tendencję, by nieustannie myśleć o przyszłości: o tym, co osiągnę, co zrobię, jak muszę się zachować wobec dzieci, aby wychowały się na zdrowe, rozsądne osoby. Teraz staram się zmieniać to podejście, ponieważ faktycznie przez długi czas byłem zawieszony w przyszłości. Dlatego jeszcze raz polecam książkę Eckharta Tolle’a Potęga teraźniejszości.

Podsumowanie

Moim zdaniem cierpliwość jest bardzo ważna, ponieważ wtedy potrafimy się rozluźnić i osiągamy więcej. Kiedy jesteśmy spokojni, emanujemy pewnością siebie i nie gonimy za wszystkim, jesteśmy w stanie uzyskać lepsze wyniki. Sam zauważyłem, że mimo dobrze oddzielonej pracy zawodowej od życia osobistego, czasami zbyt intensywnie działam. Teraz staram się trochę zwolnić i zobaczymy, jakie to przyniesie efekty. Na koniec chciałbym zostawić wam cytat autorstwa Jima Rohna, który myślę, że jest dość popularny: Zazwyczaj ludzie przeceniają to, co mogą zrobić w ciągu roku, a nie doceniają tego, co mogą osiągnąć w ciągu dziesięciu lat. Dlatego również staram się teraz planować długoterminowo i rozkładać cele na dłuższy okres, by realizować je w spokojniejszym tempie.